Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do Warszawy przy świetle pochodni w karecie postrzegła. Pytałam się księżnej, kto ona jest. Odpowiedziała mi, że to hrabina Nel..., najpierwsza tu elegantka. Ona w strojach, w zabawach, w rozmowach prawa przepisuje. Kto tylko do jej szczególnie wybranego towarzystwa nie jest przyjętym, w kolei mody i dobrego tonu umieszczonym się nie rozumie. Wszyscy ją tu po imieniu tylko zowią Dorydą, i ja ci oznajmuję, że nie chcąc grzeszyć przeciw elegancji w listach moich także Dorydą ją zawsze mianować będę. — Druga moja uwaga była na tego, co koło Dorydy siedział. Szlachetność i powaga postać jego znaczącą czyniły, wstęgi i krzyże zasłużonego oznaczały obywatela, a wiek podeszły uszanowanie wzbudzał. Jednym słowem, właściwem wyobrażeniem wielkiego pana zdał mi się być Zdzisław Książę Melsztyński, którego Księżna W*** tak mi nazwała, dokładając: jest on jeden z najbogatszych i najzacniejszych panów w Polszcze, a ja ci dołożę (tylko mnie nie miej za wariatkę), że z pierwszego spojrzenia powab niezwyczajny jakiś wzbudził we mnie. Koniecznie zdaje mi się, żem go gdzieś już widziała. Osobliwie w oczach ma jakiś wyraz, któren mi się zdaje być dawno znajomym. Daremnie myślę, gdzie i jak to być mogło, i to dochodzenie pamięć moje męczy od momentu, w którym go poznałam.
Chociaż bardzo ładna, nie tyle jednak wzbudziła we mnie sympatji ta sławna Doryda. Wyraz niemal zawsze drwiący, który się maluje na jej twarzy, podług mnie nie jest ujmującym. Może też próżności trocha czyni mnie surową względem Dorydy, gdyż miłość własną moją upokorzyła. Z drugą damą i kilku mężczyznami, co za jej stołkiem byli zasiedli, przez cały czas naszej bytności szeptała, i na mnie patrząc, polegała ze śmiechu. Łatwo mi się było domyślić, że ze mnie. To mnie zmieszało, zasmuciło i dlatego może Doryda przyjemną mi się nie zdała.
W tym stanie było ułożone społeczeństwo, i ja przyznam ci się, niekonieczniem się bawiła, gdy jakiś grzeczny, fertyczny, wiele mówiący i jeszcze więcej kłaniający się człowiek za stołkiem księżnej W*** stanął. — Po jego mowie łatwo było poznać, że wszędzie bywa, świat cały zna, każdego dnia wie, co się w każdym domu dzieje.
Nikt się nie żeni, nikt się nie kocha bez jego wiedzy; niczyje święto nie minie, żeby on bukietu nie przyniósł, wierszów nie napisał. Wszystkich chwali bez ustanku, i choć go zawsze wszędzie pełno, jeśli kiedy z pośpiechu pasztecik jaki utworzy, to przynajmniej nigdy ze złej