Strona:Maria Steczkowska - Wycieczka na Babią górę.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale codzienny nie może iść w porównanie ze zwyczajnym ubiorem Podhalanek, które wydawałyby się tutaj jak wykwintne elegantki, obok wiejskich prostaczek. Zdaje się że nauka czytania jest już i tutaj upowszechniona, bo widzieliśmy książki do nabożeństwa w ręku każdego prawie górala i góralki, śpieszących do kościoła.
Czarne chmury gromadzące się nad górami i niesłychany upał, zdawały się niezawodną przepowiednią dészczu, a kościoła w Zawoi jeszcze nie widać. Nareszcie śród lip stuletnich ukazała się drewniana dzwonnica, którą powitaliśmy z radością, bo tu miał być kres dzisiejszéj naszéj podróży. U tutejszego proboszcza a zarazem dziekana, mieliśmy nocować i ztąd dopiéro wybrać się na Babią górę. Ksiądz dziekan Leśniak, obecnie kanonik tarnowski, przyjął nas z najserdeczniejszą uprzejmością, z otwartemi rękami i otwartém sercem, jakby dawnych znajomych. Rozgościwszy się w przeznaczonym dla nas pokoiku, pomimo że już była 3-cia z południa, nie mogliśmy się wymówić od obiadu. Potém oglądaliśmy kościołek, stojący tuż obok plebanii na obszernym cmentarzu, ogrodzonym parkanem i poważnemi ocienionym lipami. Zewnętrzna budowa kościoła niczém się nie różni od innych, jakie napotykaliśmy w tych stronach. Drewniany, poczerniały wiekiem, wygląda ubogo. Tém większe zatém było nasze zdziwienie, gdy wszedłszy ujrzeliśmy piękną kopułę, ozdobioną malowaniem. Kopuła w drewnianym kościele, jest zaiste osobliwością. Wielka szkoda że nie umieszczono nad nią latarni, bo i malowanie lepiéjby się wydało, i światło padające z góry rozjaśniłoby kościół, który wydał mi się cokolwiek zaciemny, lubo z drugiéj strony ten mrok nadaje jakąś uroczystą powagę świątyni, usposabia do modlitwy i skupienia ducha. W wielkim ołtarzu, ozdobionym statuami świętych, jest obraz Niepokalanego Poczęcia N. M. P., w jednym z bocznych św. Klemensa, pod którego wezwaniem zbudowano ten kościół. Drugą jego osobliwością jest posadzka z tafli kamiennych, a najpiękniejszą ozdobą czystość i staranność z jaką jest utrzymywany. Kościół w Zawoi zbudował Jan Wielopolski 1759 r. Długi jednak czas był on filią kościoła parafialnego w Makowie i dopiéro od trzydziestu kilku lat ustanowiono tu osobną parafią, a ks. Leśniak był piérwszym jéj proboszczem.
Siedząc w ganeczku przed plebanią, radziliśmy o jutrzejszéj wyprawie na Babią górę, któréj pogodne oblicze, zarumienione zorzą zachodu, zdawało się zapraszać nas i wabić ku sobie. Jeszcze w Krakowie radzono nam dostać się nocą na szczyt Babiéj góry, aby widziéć ztamtąd wschód słońca, który ma być zachwycający. Opowiedzieliśmy nasz zamiar ks. dziekanowi; uśmiéchał się tylko, nic zrazu nie mówiąc, ale w końcu oświadczył że jest niepodobnym do wykonania. Droga na Babią górę, najmniéj pięciogodzinna, prawie ciągle prowadzi gęstym, ciemnym lasem, zawalonym prócz tego ogromnemi pniami powywracanego przez wichry drzewa. Podróż ta nawet śród dnia jest dosyć trudząca, cóż dopiéro w nocy, choćby księżycowéj. Lasy okrywające pochyłość Babiéj góry tak są gęste, drzewa tak wysokie, że promienie księżyca nie dostają się w ich głębie, a przynajmniéj nie rozświécają ich dostatecznie. Trzebaby chyba podróżować przy latarniach, co zawsze byłoby trudném i niebezpieczném. Ale przypuśćmy nawet że wszystkie przezwyciężywszy trudności, dostaniemy się nocą na szczyt, to jeszcze nie możemy cieszyć się wygraną, bo mgły i chmury, tak częste w górach, całe widowisko zasłonić mogą, chociażby wieczór najpiękniejszą wróżył pogodę. Przyjechawszy pod Babią górę od strony Orawy, zkąd przystęp jest nierównie łatwiejszy, możnaby się odważyć na taką nocną wyprawę. Mężczyźni mogliby próbować szczęścia i od strony Zawoi, nocując na polanie położonéj w znacznéj wysokości, zkąd już tylko parę godzin drogi do szczytu. Dla nas te wszystkie piękne projekty nie były stosowne; trzeba było pożegnać się z fantastyczną wędrówką po lasach, przy świetle księżyca lub pochodni, z poetycznym widokiem wschodu słońca, i najprozaiczniéj, w jasny dzień, odbyć wstęp na Babią górę. Stanęło więc na tém, że jeżeli chimerna babula nie zamatuli się w czépiec, wstaniemy o świcie i wysłuchawszy mszy świętéj na naszę intencyą odprawić się mającéj, ruszymy w drogę. Ks. wikary, który także wybiérał się z nami,