Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

biańskiéj pociechy, on w krzyżu wskazał nam sztandar nadziei doczesnéj i wiecznéj, on przez rok blisko z dawno niesłyszaną wymową, z niezrównaną gorliwością głosił po kościołach naszych świętą miłości naukę; on w najwyżsych i najniższych klasach pozyskał dla siebie uwielbienie i zaufanie; pociągał wszystkich prostotą i łagodnością anielską, zbliżał nas do nieba, a niebo nam modlitwą swoją przychylał. Ta święta postać w całym uroku krótkiego niestety, lecz pełnego zasług i poświęceń zawodu, stała mi ciągle przed oczyma, gdyśmy bawili w Sączu, i już nie mogłam się od niéj oderwać.
Piękne zabudowania kolegium, po wydaleniu stąd Jezuitów, w r. 1848, obrócono na koszary czy téż szpital wojskowy; gwar, hałas, szczęk broni, rozlegał się w tym cichym przybytku nauki, modlitwy, rozmyślania. W czasie naszéj bytności, trzech tylko zakonników mieszkało przy kościele.
Był tu dawniéj jeszcze kościół św. Wojciecha w miejscu, gdzie teraz dom pocztowy, tudzież kościół św. Krzyża, teraz zburzony, w którym, według podania, św. Wojciech miał nabożeństwo odprawiać, a ostatni raz według liturgii grecko-słowiańskiéj, Izydor kardynał i metropolita kijowski 1440.
Po południu pożegnaliśmy Nowy Sącz, miłe krótkiego w nim pobytu unosząc wspomnienie. Przecudna jego okolica teraz dopiero ukazała nam się w całym uroku i wdzięku. Dokoła piętrzą się góry i pagórki jakby amfiteatr, którego najwyższym stopniem są wspaniałe, w oddali siniejące Tatry. Pomiędzy temi górami mnóstwo dolin i wąwozów w rozmaitych rozgałęzia się kierunkach, a w każdéj dolinie, w każdym wąwozie, to na pochyłościach wzgórzów, to na równinie, bieleją wioski oplecione zielonym wieńcem ogrodów i sadów. Wszędzie rozścielają się urodzajne niwy, rozkoszne łąki, śliczne gaiki i poważne, po większéj części jodłowe lasy.