Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z pod Wołowca a dającego początek owemu bystremu potokowi, który nam dotąd towarzyszył, zaczynamy wstępować na górę po lekkiéj pochyłości zasłanéj bujną trawą. Tak dostajemy się na grzbiet Wołowca i już odtąd postępując granią jego, dochodzimy niebawem na sam szczyt tak wygodnie, że z łatwością możnaby tam nawet konno dojechać.
Widok z Wołowca jest bardzo rozległy; uderza nas szczególniéj piętrząca się ku zachodowi grupa dzikich, granitowych turni już na Orawie leżących. Są to Rohacze (6596 st.). U ich stóp otwiera się obszerna dolina z trzema niewielkiemi stawami. Inne doliny, jak Studziennica, Podbielska, Zuberska, rozbiegają się z pod stóp wyniosłych wierchów jak Zuberce, Osobita, Salatyn i inne. Od południa widzimy wysmukłą skałę, niby narożna baszta, zwaną pod kobylą głową i dolinę Jamnicką, a ku wschodowi ciągną się nieprzerwanym łańcuchem znane nam dobrze wierchy: Stara Robota, Pyszna, Czerwony Wiérch, Giewont, Koszysta, Swinnica. Ta ostatnia wydaje się stąd prawdziwie majestatycznie, tak jak jéj znikąd jeszcze nie widziałam. W dali piętrzą się bardzo stąd oddalone spizkie olbrzymy, których szczyty tylko dobrze obeznany z miejscowością rozróżnić i nazwać potrafi.
Poza Tatrami widzimy rozległe, do nich przypierające doliny, gęsto zasiane wsiami. Pod same stopy Babiéj góry rozciąga się Orawa, a daléj ku północy nowotarska dolina. Od południa leży Liptów ograniczony pasmem Niżnych Tatrów.