Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miljon; jeśli dalej pracować będę, fundusz będzie co rok wzrastał. Nie przeżywam dochodów, a przecie na nic nie skąpię. Co teraz będzie? Ach, jak pragnę, by mama ze mną była, bo, mamo, ja pomimo wszystko bardzo sam jestem!... Poczułem to teraz, dotychczas nie myślałem!... Sam, i spracowany, i już zdarty życiem. Jakbym ja się poczuł szczęśliwy, gdybym mamę miał przy sobie! Jam przecie nie winien, że tak dotychczas było! Gdybym wiedział, gdybym przypuszczał...
Urwał, czując, że winien; nie śmiał dalej mówić.
— Teraz mama do mnie należy... teraz musimy być razem, teraz...
Popatrzał na nią, trochę niepewny, czy nie urazi tem co powie.
— Teraz, mamo, my to miasteczko i tych ludzi osypiemy złotem za ich uznanie dla Kazimierza. Co im trzeba: szpitala, szkoły, ochrony, zapomogi, wszystko im mama da, wszystkie potrzeby zaopatrzy. Ja mam na to wszystko dość funduszu, ale przecie matki im nie mogę zostawić... nieprawda? Nie może mama żyć nadal w tej ruderze, wśród tych rupieci, cierpieć niedostatku...