Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ty nie nasz! Ty masz coś do stracenia! Tobie będzie szkoda sadu i domu. My nie mamy nic, wożemy zginąć. Ale zrobimy!
— Co zrobimy?
— Spuścimy wody. Osuszymy bagno.
— My? w kilku?
— My! Schodziłem, zbrodziłem topiel z końca w koniec. Wodę trzy garby trzymają. Te trzy garby przekopiemy z wiosną. Pomogą nam kry, wody wezbrane! Dwóch musi garb przekopać i zginąć. Porwie nas prąd lub zabiją ludzie.
— Ludzie! Za co?
— Bo jeden garb za plebanją jest, a gdy nurt się rzuci, folwark księży zniosą wody. Tam ja pójdę.
— I ja! — rzekł jeden z pijaków.
— A druga tama na końcu warzywników jest. Tam ją umyślnie kiedyś ludzie usypali. Mocna jest, z gruzu. Sadzawkę tam zrobiono dla wygody do polewania kapuścianych głąbów i hodowania gęsi pod okiem gospodyń. Kto tę tamę pójdzie rwać, tego kijankami i błotem utłuką wszystkie baby i wszystkie gęsiarki.
— Tam ja idę! Choćby z muru była, rozwalę — rzekł Barnaba.