Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Miłowanie!
Poszedł pomruk:
— Oklepany frazes! Utopja! Mrzonka!
Mężatki poczęły się uśmiechać.
— Słuchajno, „Ciotka“ — rzekła złośliwie jedna. — Wy wszystkie niezamężne wojujecie tem słowem. My coś wiemy o tem, jak to miłowanie wygląda w praktyce. Wy jesteście jako te Nimfy, co karmią Chimerę!
„Ciotka“ zaczęła się śmiać.
— A wy: żony, matki negujecie miłość? Nie kochacie męża? dzieci? wleczecie życie, jak galernik kulę? Więc wy zabagniłyście zdrój rodzinnego życia.
— Nie my! Nie one! Mężczyźni! Mężczyźni! — powstał już ogólny chór.
Zaledwie parę milczało.
— Patrzcie! Co się namnożyło feministek! — śmiała się „Ciotka“. — A wiecie, kogo mi żal? Tych waszych mężów właśnie. Jakie zimne, puste, próżne i nudne muszą być te gniazda wasze, jeśli oni z nich uchodzą. Jakie wy nieznośne, kiedy was opuszczają. Widzę w myśli wasze sceny zazdrości i spazmy, lub milczące odęcia, wasze flądrowate negliże, wasze narzekania na