Przejdź do zawartości

Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Kuźma Suprunik wrócił z „Rassiei“ w 1919 roku, po dziesięciomiesięcznej peregrynacji przez wielką Sowdepję. Chatę zastał niespaloną, ale w formie szkieletu, bez drzwi, okien, pieca i sufitu. Ale to była dla chłopa bagatela, bo przecie ostał dwór, do którego wnet po ratunek pośpieszył. „Pan“ go z punktu zwymyślał za ucieczkę i opuszczenie swego dobra, na co się Kuźma zgadzał, kajał, klnąc popa i „naczalstwo“, które go do tego namówiło, a wychwalając polską granicę, wojsko, opiekę, której doznał i szczęście, że w „Polszy“ jest jak w raju. „Pan“ jeszcze trochę warczał, ale prędko zmiękł, i choć sam miał dwór rozgrabiony, odarty i pusty — dał Kuźmie parę desek, trochę cegły, suszu na opał, kartofli i bochen czarnego chleba ze swego stołu.
Resztę desek, cegły i drzewa, Kuźma ukradł we dworze nocami, bo miał dwóch chłopców, żonę i dziewkę, było więc komu i kartofli z kopca nadebrać i do rozwalonej stodoły się dobrać i z lasu drzewo ciągnąć w jesienne słoty. Na zimę już miał chatę w porządku, a że przywiózł ze sobą od bolszewików dwie „dachy“, atłasową kołdrę, pięć srebrnych łyżek — i trzy złote pierścionki z brylantami poszeptał z żydami i do wiosny miał