Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

płacę państwu podatki, a chyba, gdy mi ją zabiorą za darmo — nie każą potem od tych gruntów — bym ja podatki płacił? A może?
— Pan wyraża się nieodpowiednio względem urzędnika polskiego. Mógłbym pana pociągnąć do odpowiedzialności. Reformę rolną uchwalił Sejm ustawodawczy Rzeczypospolitej.
— Od odpowiedzialności się nie cofam. Może pan postąpić wedle ustaw. Pan tworzy tu nowy porządek — ja pilnuję dawnego. Niedobitowscy w Horodyszczu trwają od paru wieków — i będą trwać dopóki Bóg zechce. Żegnam pana!
Gdy porucznik siadał na stójkowy wóz, Olesza go uprzejmie przeprowadzał i rzekł:
— To, panie, burżuj, żubr! Warto go nauczyć, a raczej oduczyć, że szlachetczyzna skasowana uchwałą sejmową. Teraz Polska nie potrzebuje panów! Obroni kresy lud, urzędnik polski i osadnik, byle mu dać inwentarze, narzędzia i pokrzepić ducha zapomogami! Ja dopiero czuję się dobrze, odkąd majątek został zagranicą, a tutaj jestem kandydat do dostania ziemi. Żeby się tylko to chłopstwo tutejsze tak nie mnożyło — a to gotowo połknąć wszystko!
— Starczy tych latyfundjów dla wszystkich! A pan Niedobitowski, żeby dobrowolnie coś ze swych obszarów zaofiarował, uchroniłby się od przymusowego przejęcia części majątku na Państwo.
Olesza wsiadł na swego podjezdka i człapał przy wozie.