Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cających z Rosji chłopów. Regestracja strat wojennych już skończona. Termin minął.
— To najmniejsze, bo nikomu nie zwrócą. Oszczędziło się pisaniny. Widziałeś kogo znajomego?
— Ani żywej duszy. Urzędy zapchane, i jest tych referatów bez liku, ale wszyscy obcy — z końca świata. Od żydów dowiedziałem się o sąsiadach. Obrębskich wyrżnęli bolszewicy, Horainy siedzą w ziemlance, Sielużycki sam tutaj — rodzinę trzyma w Warszawie, Horeszków Prochod zabrano na osadnictwo wojskowe, Ordowie są i silnie stoją, Warzyńscy, Turscy, Jazwigłowie uciekli, zostawiwszy ekonomów — dojeżdżają latem.
— Bardzo ciekawy nastrój. O, cara patria! Jak serdeczny twój uścisk powitalny! — ironizował po swojemu Olesza. — Muszę i ja to osobiście obejrzeć. Stoję lepiej niż ty, bo nic nie mam. Ciekawym co mi zechcą i potrafią zabrać. Bo nawet żadnych złudzeń nie uchowałem. Ruszam zaraz.
— Dobrze. Bierz klacz i jedź!
— Niema głupich. Wędruję piechotą. Bo jak mnie zamkną do paki, kobyła będzie głodować, a tu do brony potrzebna. Ja się po swojemu urządzę.
Jakoż przebrał się w garderobę amerykańską, wziął kij i poszedł. Nie było go tydzień i już Niedobitowski chciał ruszyć na poszukiwanie, gdy wrócił. Znalazł w Horodyszczu policję, która długo i bezskutecznie poszukiwała broni. Asystowała temu pani Honorata, uprzejmie otwierając wszystkie drzwi, szafy i schówki.