Strona:Maria Rodziewiczówna - Na wyżynach.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— On! Gdym mu powiedziała, odparł, że to zauważył, żem zbrzydła, i że na urodziny kupi mi na prezent Lipowiec. Teraz już pewnie o nim zapomniał. Zupełniem sama, zupełnie. Cudzym dla nich jest mój ból, cudza radość i dziwaczne zasady i myśli. Nauczyłam się milczeć, by drwin i lekceważenia nie słyszeć. Cała dusza mnie boli i widzę, jak Olekszyc patrzy, na mnie szyderczo i triumfuje. O, i on także pracował, by Rudolfa ode mnie odciągnąć.... Teraz służba nawet spełnia me rozkazy, jak z łaski; każdy dla mnie niechętny. I zaco? Nikomu nic nie odbierałam, nie zazdrościłam, nie krzywdziłam. Ukochałam człowieka całą duszą, chciałam w cichości w jego domu żywot spędzie i za szczęście, które odczuwałam, każdemu dobrze czynić. Nie, nic jam nie winna!
Podniosła swe śliczne, żałosne oczy z rozdzierającą skargą do brata.
On jej stroskaną głowę do siebie przygarnął i nie zdolny narazie ze wzruszenia rzec słowa, delikatnie złote jej włosy gładził. Cała jego dawna czułość dla dziecka, któremu jakby ojcem był, ożyła na nowo. Życieby dał za tę istotę, jak kwiatek wdzięczną, jak kwiat złamaną, gdy ledwie żyć zaczęła.
Elżunia w pieszczocie tajała. Przymknęła oczy i jakby zasypiała w ciszy i spokoju, czując, że jest zrozumianą i przecie nie samotną zupełnie.
— Jeśli twój mąż nie będzie temu przeciwny, przyjeżdżaj często do mnie — rzekł wreszcie. — Pan Brück zostawił mi swobodę w swojem mieszkaniu. Będziesz miała ciszę, i gwarzyć będziemy o dzieciątku, twojem. Widzisz, bieda twoja prędko minie. Gdy się maleństwo urodzi, odzyskasz swoje szczęście. Tego kochania nikt ci nie odbierze, tego bogactwa będzie ci Tony nawet zazdrościła, i odnajdziesz męża przy kołysce. Teraz siły zbierz i cierp do czasu. Bóg ci za to utrapienie sowicie wynagrodzi.
— O, dziękuję ci stokrotnie. Zdaje mi się, żem odżyła. Gdyś był w więzieniu, chciałam cię odwiedzić, ale byłam niezdrowa, więc Rudolf mi zabronił. Marzyłam, żeby cię spotkać, bo wprost przyjechać bałam się. Myślałam, że się bardzo gniewasz na mnie... Ale