Strona:Maria Rodziewiczówna - Na wyżynach.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dyzma uśmiechnął się, czerwieniejąc, ale słowa odpowiedzi nie znalazł. Usunął się im z przejścia, ale Rudolf go w odwrocie zatrzymał.
— Owszem, idź naprzód i pokaż ten nowy szarpacz!
Przechodzili z sali do sali. Mężczyźni wdali się zaraz w techniczną gawędę, a Hertha słuchała objaśnień Dyzmy. Opowiadał jej żywo i przystępnie, tłómaczył porządek fabrykacji, od brudnego runa począwszy, do sztuki, kunsztownie utkanej.
Przy oględzinach szarpacza Rudolf zadał mu parę pytań fachowych. Brück badał z pedanterją o wyrachowania obrotów i siły, prosił o wymiar i poruszenie machiny, słuchał uważnie odpowiedzi i objaśnień. Parę godzin spędzili w fabryce, aż wreszcie znaleźli się znowu u drzwi wobec potężnego motoru.
— Mój Panie Rudolfie — rzekł Brück — widziałem dużo fabryk, większych i piękniejszych od waszej, ale nie widziałem porządniej utrzymanej.
Na zimnej twarzy Rudolfa przemknął blady uśmiech. Spojrzał po machinach z dumą. Brück zaś spojrzał na Dyzmę i dodał:
— Mechanika waszego muszę wam odmówić.
Twarz Rudolfa zastygła w jednej chwili.
— Jego? — rzekł zimno, oczyma Kryszpina wskazując. — Dobroć narzędzia zależy od ręki kierownika.
— Tembardziej więc nie stracisz, gdy ci go sprzątnę.
— O, wcale nie jestem ślepo przywiązany do mych fabrykantów. Przekonałem się, że luka zawsze się zapełnia.
— Więc mi go ustępujesz?
— Jeśli tylko zechce — i owszem!
Dyzma odwrócił się do machiny, pochylił się i począł ocierać ręką nieistniejącą plamę rdzy na tłoku. Czuł taki ból, jakby go smagały słowa Rudolfa.
— Cóż, panie Kryszpin? Słyszysz? Pryncypał cię uwalnia, a ja proponuję pięćset rubli pensji.
Podniósł głowę i zaprzeczył ruchem.
— Dziękuję panu! Będę tutaj służył tak długo, aż mnie mój pryncypał wygna, albo pochwali. Póki