Strona:Maria Rodziewiczówna - Między ustami a brzegiem puharu.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za jakąś plotkę o nim i o hrabinie Aurorze. Stary coś widział; coś słyszał, coś dodał i wypaplał. To i dosyć. Otóż obydwaj z papryką urządzają farsę. Guwernantka wracała z teatru, Wentzel się do niej przysuwa, czuli, uśmiecha, wreszcie błaga o chwilę rozmowy. Gdzie? — W hotelu. Babie podobał się chłopak — zgoda! Tak ją łotr usidlił, że nie patrzała, gdzie jedzie. Zawiózł ją prosto do szambelana, przekupił służbę, ulokowali guwernantkę w gabinecie i niby wyszli na chwilę, poto tylko, żeby zaprosić znajomych, jako od Astowa, na karty. Zebrali umyślnie najplotliwszych radców i gromadą wpadli. Tymczasem szambelan miał fluksję i rano się położył. Zbudził go krzyk kobiecy. Guwernantka zaczęła być niespokojna, wołała ratunku. Szambelan myślał, że to pożar, rozbój, awantura; narzucił szlafrok i wypadł bez peruki i zębów, — Adonis. Guwernantka w krzyk, dostała spazmów. On do niej — ratować — ażtu lokaj otwiera drzwi i recytuje z tuzin nazwisk. Tableau!
Młodzi ludzie aż się pokładali od śmiechu. Jan miał ochotę im zawtórować.
— Cóż Wentzel i Schöneich?
— A cóż, sprawa zaszła aż do cesarza. Wzywano obu. Skandal! Astow zachorował. Guwernantkę musiano schować, bo ją palcem wytykano. Myśleliśmy, że im obu każą wyjechać co najmniej. Wrócili z gęstemi minami. Hrabina Aurora zaręczyła, że byli u niej tego wieczora. Spadło wszystko na Astowa.
— Żeby nie hrabina, toby sto dam za nimi ręczyło.
— Wiesz, że o Wentzla panna Annheim obiła szpicrutą Ellę Schwan!
— Widziałem. Działo się to przy stu świadkach w maneżu. Kłóciły się jak przekupki.