Strona:Maria Rodziewiczówna - Między ustami a brzegiem puharu.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co? Mezaljans zrobiła ta polska szlachcianeczka? Jego ojciec, hrabia od krzyżowych wojen, był jej niegodnym!
Czy to dom warjatów, czy on śni?
Potem nagle ogarnęła go wściekłość — zbielał, zębami gryzł do krwi wargi, w piersi huczał mu orkan śmiertelnej obelgi.
— Nie przyszedłem tu po krytykę i sąd na mego ojca i moją narodowość — zaczął głucho. — Rodziców obojga nie pamiętam, o mezaljansach mam wbrew przeciwne przekonanie; co zaś do Polaków, mamy względem nich najlepsze intencje.
— Znamy, znamy te wasze intencje! Wygnać nas precz, a przedtem wyzyskać wiarę, łatwowierność, zapał, zdolności, siły wszystkie. Czegóż milczysz, Jasiu? Opowiedz, jak twemu starszemu bratu pod Fröschweiler zagrali i jak padł tam w pierwszym szeregu, w pierwszym pułku! Tak, tak! Niema Wacia, niema mojej Jadwini!
Urwała. Gniew jej stopniał pod tem mogilnem wspomnieniem, spuściła głowę, a na robotę w drżących rękach spadły dwie wielkie łzy sierocej starości. Milczenie zaległo pokój.
— Babuniu! — upomniał, korzystając z chwili, Jan — Hrabia jest pod naszym dachem...
— Mam prawo mówić prawdę: niech słucha.
— Słuchałem długo i cierpliwie — zaczął Wentzel dziwnym tonem; — pani jesteś moją babką i starą, zbolałą kobietą; więc nie wdaję się w swary. Przyznaję jednak, że nie spodziewałem się takiego przyjęcia tam, gdziem osobiście nic nie zawinił. Jestem Niemiec wychowaniem, krwią, pojęciami i życiem, ale nie przestępowałem tego progu jako wróg. Moje intencje były