Strona:Maria Rodziewiczówna - Magnat.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
III.

Na pogrzebie generałowej, oprócz dworskich i wiejskich gapiów, był tylko Wojewódzki z synem. Deszcz lał, wicher pogasił świece; zaraz za bramą, dziedzice siedli do powozu, ksiądz na bryczkę; ludzie potrosze się rozpełzli i gdy karawan przybył na cmentarz, mała tylko stanęła nad grobem garstka.
Nikt nie zapłakał, ksiądz prędko modlitwę odczytał, trumnę w dole wodą święconą pokropił, grudkę ziemi cisnął i prędko odszedł. Za tą grudką potoczyła się jedna Wojewódzkiego, potem Kalinowski też garść rzucił i zanim organista dośpiewał Anioł Pański, tylko murarze nad grobem zostali.
W Kuhaczu tymczasem rozgościła się policja.
W pałacu pisano protokół, a w drzwiach oficyny zjawili się dwaj strażnicy, jakby wyczekując na hasło do ataku.
Zaledwie Kalinowski wrócił z pogrzebu, oznajmili mu, że ma się stawić w pałacu, z rozkazu władzy.
Jemu ze zgrozy poczerniało w oczach, ale szczęściem matka go przygotowała na najgorsze, więc zebrał wszystką moc i poszedł, jak stał, deszczem ociekający, a za nim strażnik. Drugi został na ganku. Wprowadzono go wprost do kancelarji, gdzie za biurem nad papierami siedział urzędnik.