Strona:Maria Rodziewiczówna - Magnat.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

treningu, nadziejach na trzylatkach, cały kram sportowy. Aleksander silił się, by uważać, ale tak bezskutecznie, że hrabianka co chwila uśmiechała się, a wreszcie i Adam zauważył brednie, które plótł i rzekł:
— Musisz być bardzo zmęczony. Idź spać, boś nieprzytomny! Żadnej pociechy niema z ciebie!
Na pożegnanie hrabianka podała mu rękę i wyszedł jak pijany.
Całą, noc chodził po biurze, obracając bezustannie w myśli pytanie, co znaczy ta zmiana postępowania. Jak on postąpi, gdy dalej kokietować i drażnić go będzie?
Wreszcie nad ranem zasnął, znajdując tę tylko odpowiedź, że jest jej zaprzedany, bez sił i woli i że szalony był, rozporządzając sobą, kiedy zależy od fantazji i kaprysu kobiety, która dla zabawy chwilowej, z nudów i próżniactwa, gotowa wszystkie jego postanowienia i zamiary zniszczyć, jak dziecko zabawkę.
Ale już teraz nie desperował, ani marzył ją zdobyć.
Z tem samem niedbałem zuchwalstwem, z jakiem się wyzbył testamentu Wojewódzkiej, Lasocie oddał na przepadłe grosz, ciężko zdobyty, a służył w Zborowie bezinteresownie, tak samo rozprawiał się ze swem sercem.
— Ma służyć na zabawkę, ha, no, trudno! Niech służy! Nie chce przestać kochać, głupie jest, uparte, niech cierpi. Sądzono mi wszystko na marne dać! Poco się borykać z losem? Pokutuje we mnie dusza niefortunna.
Zwykle po takiej rozprawie z sobą wracała mu fantazja i siła. Jakoż nazajutrz wesół był i ochoczy do życia i czynu i, pośpiewując, z czapką na uchu, poszedł do pałacu.