Strona:Maria Rodziewiczówna - Magnat.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I ściągnęła cugle konia.
W tydzień później pałac Zborowski stał pustką i Aleksander objął już na stałe zarząd wszystkich dóbr całej rodziny.
W sierpniu przyszły z Węgier konie, kupione przez Adama, a pierwszych dni września on sam zjechał, cały zelektryzowany wyścigiem dystansowym.
Przybyło z nim kilku sportsmenów i Lasota.
Pałac się zaludnił, a że dam nie było, młodzież spędzała czas bardzo szumnie i swobodnie.
Grano po nocach w karty, pito dużo przy obiedzie, dnie spędzano w stajni lub konno.
Adam po sto razy na dobę odrywał Aleksandra od zajęć; nawykł wyręczać się nim we wszystkich sprawach, każde rozporządzenie, kłopot lub kwestję zdając na jego głowę. Lasota grał grubo i szczęśliwie, był w wyśmienitym humorze i robił szalone zakłady.
Nareszcie na trzy dni przed wyścigiem zatelegrafowały panie o konie, zapowiadając, że wiozą gości z Galicji.
Rejwach tego dnia panował nie do opisania, a że przy tem trzy lokomobile młóciły po folwarkach i zaczynało się kopanie buraków, Aleksander był przeforsowany robotą i w najgorszym humorze.
Adam odesłał mu depeszę w pole, aby zbyć fatygę rozporządzenia powozów i dalej debatował o godzinie startu, a w ślad za depeszą przybył na pole Lasota konno, na gawędkę, bo panowie w zapale wyścigu zapomnieli o kartach.
— Ciekawym, czy Tekeny zjawi się razem z paniami? Ten chyba dobije targu! — rzekł Lasota.
— Co za Tekeny znowu? — burknął Aleksander.
— Ano, właściciel „Alanki“, na którą jest dotychczas najwięcej zakładów i ostatni konkurent. Jakże, zo-