Strona:Maria Rodziewiczówna - Macierz.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II.

Chlewce składały się z kilku szałasów i ziemianki. Była to wykopana w piasku jama, nakryta strzechą, bez okien i komina, mieszkanie pastuchów.
Wewnątrz były zbutwiałe posłania po kątach, a pośrodku z błota i gliny ulepiony piec do warzenia strawy. Dym wychodził przez otwór w strzesze, gdy się już wewnątrz nie mieścił. Ziemia usłana była śmieciem i skorupami z raków i jaj, walały się też wszędy stare zdarte łapcie, szmaty, skorupy garnków.
Obejrzała to wszystko Pokotynka i, nie tracąc czasu, wzięła się do gospodarstwa.
Marek jeszcze spał, gdy ona oprzątnęła już ziemiankę, zapaliła w piecu i warzyła kartofle. Dym mieścił się jako tako u góry, zresztą było to zawsze schronienie przed deszczem i chłodem. Pokotynka była rada.
Na śniadanie zjawił się Marek. Nie był to wybredny biesiadnik — jedli kartofle z solą i gwarzyli.
— Latem rzeka żywi — ale teraz ryby ni raka nie złowisz — na głębiach wszystko; pta-