Strona:Maria Rodziewiczówna - Lew w sieci.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, Adasiu, zaprowadź-że gościa do pokoju — rzekł Różycki — ja zaś wejdę w porozumienie z kucharzem. Ty zapewne o obiedzie nie myślałeś.
Panna Felicya nigdy nie doszła, jakim sposobem kufry swoje już zastała na miejscu. Ten pośpiech podwoił w niej jeszcze uznanie dla społecznej powagi byłego konkurenta.