Strona:Maria Rodziewiczówna - Lew w sieci.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go. A wnet za lasem wybiegła czwórka w pola orne, wśród których i dwór królował w kotlinie, kędy rzeka biegła.
Dwór zdała świecił murowanemi ścianami, które kryły dachy siwe lub czerwone, a do gościńca wyciągał się szpaler topoli włoskich.
— To mi Sadyby tak żywo przypomina! — westchnęła panna Felicya.
— Ejże, za wiele dla Rogalów honoru. Sadyby o wiele okazalsze.
A Kostuś, rozglądając się wokoło, zauważył:
— Od chwili wjazdu do kraju, jedna mnie kwestya zaciekawia: jak można dać radę takim obszarom? Z tego dałoby się wykroić dziesięć porządnych ferm fraucuzkich.
— To też my bardzo niedostatecznie dajemy sobie radę. Do pracy braknie rąk, do nadzoru sił i znajomości. Miewamy wskutek tego na dziesięć lat cztery nieurodzajne i majątek, jak kochanka, tego tylko się trzyma, kto na jego utrzymanie ma spory kapitał zapasowy.
Skręcili w bramę murowaną i, zatoczywszy półkole, stanęli przed domem mieszkalnym, wtulonym w gąszcz bzów i jaśminów.
Lokaja, który im drzwi otwierał, zagadnął pan Erazm:
— Panicz w domu?
— Z książką w ogrodzie.