Strona:Maria Rodziewiczówna - Lew w sieci.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A jednak złe pani zrobiłaś porównanie. On właśnie myślał, że podlega ruchowi rzecz jedna, jedyna, niewzruszona: opoka Piotrowa! Dlatego sam tu jest.
Spuściła zaczerwienioną twarz; Kostuś ruszył brwiami.
— Nie przypuszczałem, żeś taki ultramontanin.
— Ano, są jeszcze tacy, ale nie lubią się tém przechwalać. I w tém jest postęp!
— Co do mnie, kwestya wiary jest tém, czém dla ciebie robienie długów; nie przyszła mi nigdy na myśl.
— To dowód, żeś nie był nigdy, ani w pełni szczęśliwy, ani bezmiernie nieszczęśliwy, ani śmiertelnie chory. Myśli takie przychodzą na szczytach lub w otchłani.
Kostuś się zamyślił, przypominając odnośne chwile w życiu, i głową potrząsnął.
Nie pamiętał nic podobnego.
Wyszli tymczasem z grobowego podziemia i spotkali Stefana, który zagadnął siostrę:
— Oberwałaś tę czereśnię, osypaną piaskiem. Sądny tam dzień teraz. Mama posłała po trzewiki całego domu i będzie mierzyła ślady. Idź z oczu, aż złość minie.
Jadwisia sekundę się zawahała, ale wnet odzyskała rezon.