Strona:Maria Rodziewiczówna - Joan. VIII 1-12.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stucha“, wyrośli przecie na ludzi. Wprawdzie szkół nie skończyli, ale nie oni temu byli winni, tylko te „nieszczęśliwe warunki“ i polityka. Młodszy dobrnął do czwartej, odsiedział w niej dwa lata i został zabrany przez ojca do pomocy w prowadzeniu fabryki. Starszy w szóstej poczuł powołanie do sztuki i przerzucił się na artystyczną karjerę, kształcił się na muzyka. Był rozrywany po balach i rautach, był bardzo elegancki i kochały go kobiety.
Obrzydliwego Stucha dawno już nie było. Wyleciał ze skandalem, gdy wykryto, że miał rodzoną siostrę — prostytutkę. Wyśledziły to siostry Zarembiny i ostrzegły oburzone. Sprowadzono na gwałt Zarembę, który rozmówił się na serjo ze studentem.
Burzliwa to była rozmowa. Stuch okazał się człowiekiem ordynarnym, cynikiem i ateuszem, bez elementarnych pojęć moralnych, taki prawdziwy demagog. Szczęściem, że dzieci, bogobojne i w poszanowaniu tradycji prowadzone, nie przejęły się jego zgubnym wpływem.
Został usunięty w porę i Zarembina nie mogła dość się nadziękować siostrom za ostrzeżenie. Ten człowiek wart był sądu, kryminału.
Zginął z oczu i pamięci, i dopiero po latach wyczytano z podziwem i oburzeniem, że został adwokatem.
— Oto, kto na wierzch wypływa! Ładny będzie porządek, gdy tacy wezmą górę! — mówiła Zarembina.