Strona:Maria Rodziewiczówna - Jaskółczym szlakiem.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oyrzanowska z Brzezin, córka marszałka. Fortuny żadnej, bo tam piaski i moczary, a panien cztery. Kawalerowie chwalili, ale żaden się nie posuwał, dla braku posagu. Aż się trafił inżynier Wojakowski, trochę ułomny, syn prawnika, i zaczął konkury. Podobno panny starsze chciały go dla siebie, ale on miał dobry gust niecnota. Wybrał najmłodszą, która notabene kochała się w Wiktorze Tedwinie, synu pani Matyldy, a on w niej. Tak przynajmniej mówiono. Otóż Hela poszła za Wojakowskiego i pojechała na Kaukaz. No, nie długo garbus się nią cieszył.
— A Wiktor Tedwin? — zagadnął Konstanty.
— Zobaczysz go pan.
— To twój brat cioteczny przecie! — objaśniła panna Felicja, ułagodzona na punkcie wdowy, gdy się dowiedziała, co zacz jest.
— I rywal!
— Niestraszny. Stara się o bogatą Wędliczównę — machnął ręką Różycki. — Więc piękna Hela wraca do sióstr?
— Nie! Mówiła mi, że osiada w małem miasteczku. O siostrach nie było mowy.
— Okropne jędze i dewotki! Ach, przepraszam! Pani mnie znowu zrobisz ateuszem za dewotki.
— Już milczę, bo pan niemożliwy jesteś w dyspucie. Zresztą szanuję swata. Pan zajmiesz się Kostusiem, prawda?
— Ależ naturalnie! Pakażę wszystkie nasze gwiazdy. W zamian stawiam jeden warunek panu: oto opowiesz mi pan scenę swoich oświadczyn. Dalibóg, ciekawy jestem, jak ludzie gadają w takim razie, żeby zostali przyjęci.
— Zgoda! — rzekł Kostuś, podając rękę.
— Znowu zaczynacie! — upomniała panna Felicja.
— Nie, kończymy! Umowa zawarta.
— Teraz niech mi pan co powie o Tedwinowej i o Zosi!
— Te pani zobaczysz sama. Tedwin starszy miałby się dobrze, gdyby go nie rujnowały sfery handlowe, na których się zna tyle, co pani na mnie