Strona:Maria Rodziewiczówna - Jaskółczym szlakiem.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zeskoczyła na ziemię i pociągnęła go za sobą, a za nią snuł się wesoły śmiech i piosenka niefrasobliwa, jak ptaszka.
W pasiece Różycki znowu sobie coś przypomniał.
— Ale, wiesz, że Adaś zakochany?
— Wiem — odparła.
— Przyznał ci się?
— Alboż który z nich cokolwiek uczyni, aby mi tego nie opowiedzieć? Szymek dowodzi, że póki ja czego nie wiem, on odczuwa tylko połowę wrażenia, a Adaś, wciąż walczący ze skrupułami, na nic się nie zdecyduje, aż ze mną przedebatuje kwestję. Te chłopcy to jakby moje dzieci!
— Tylko że Szymon nosił cię na ręku.
— To nic! A żebyś stryju wiedział, jak on mnie się boi! Oho, jakie on bury miewa okrutne! Żeby nie ja, byłby pewnie socjalistą, a jest tylko uczonym. Zmusiłam go do etnografji, a teraz jest mi wdzięczny.
Gdy to mówiła, twarz jej była tak poważna i serdeczna zarazem, że można było nie wątpić, iż umiała i mogła nawrócić, gdy kochała.
— Adaś to marzyciel, to dziecko! Jego trzeba pieścić i broń Boże, nie zadrwić; trzeba delikatnie głaskać i przez uczucie działać, no, i te jego skrupuły nieszczęsne wciąż logiką zwojowywać. Ale go trzeba mniej pilnować od Szymka; on nic złego nie potrafi uczynić. Tamten to lew, a ten to gronostaj!
— A ty co?... — zaśmiał się Różycki.
— Ja? Niech oni mnie nazwą!
— Cóż myślisz o sentymencie Adasia?...
— Myślę, że on nie pokochałby złej. Zresztą powiem mój sąd, gdy ją poznam.
— Jakto? Wybierasz się i ty do Pryskowa?
— Tak dalece nie. Adaś miał dzisiaj namówić którego z jej szanownych braci, aby ją dostawili do panny Stefanji Jamont. Tam nastąpi nasze poznanie.
— Więc przecie wyjrzysz w świat, mizantropko!
— Ano u panny Stefanji być muszę. To bardzo śmieszne, że uważamy naszą bytność u osób, które