Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdy wygramy — chłop w więzieniu stanie się gorszy. Gdy przegramy — stanie się zuchwalszy.
Ohryzko też mówił „my“ i „nasze“ o Nietroni, Medweży, rybie, drzewie i zwierzynie.
Miał Ohryzko za żonę kowalównę z Łuczy i czworo dzieci. Starsze dziewczyny pomagały matce, jeden chłopak pasał bydło, młodszy, ledwie od ziemi odrósł, już chodził za ojcem i wrastał w dziedzictwo służby i leśnego bytu.
Ten, Adaś mu było, zaczął wnet szeptać z Michasiem:
— Paniczu, dudki się wylęgły w szopie pustej, na ziemi, w kącie. Jak zajrzeć, to syczą jak gadziny.
— A remizowe gniazdo masz?
— Mam — zaprowadzę. I jaja kozodoja znalazłem i wydmuchałem.
— Naści trąbkę gościńca!
Aż poczerwieniał z uciechy, i pobiegł matce się pochwalić.
Roztasowali się w izbie i poszli na drugą stronę do Ohryzkowej na podwieczorek.
A potem ułożyli plan jutrzejszych wypraw — słuchali opowiadań Ohryzki — i zmęczeni długą drogą i wiosłowaniem,