Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i myślicie, że wam się mechanik zda. Potrafię sprawić wszystko od zegarka, maszyny do szycia, broni, do młocarni i młyna.
— Nie zgadł pan. Zegarek i ja potrafię zreperować — zresztą jest w domu tylko jeden — u brata, a młocarnię z lokomobilą, co była przed wojną, zarekwirował „Demat“ jako zdobycz wojenną, a fortepian spalili Moskale wraz z domem. Nie będzie pan miał ni popisu ni zarobku u nas. Zatrzymałem pana, bo miałem na to nakaz od bardzo wysokiej władzy.
— Jakto?
— Powiem panu, jeśli będę uważał, że pan zrozumie.
Szofer popatrzał na niego, skurczyła mu się urągliwie twarz, ale w tej chwili pan Michał podniósł głowę, spotkali się oczami i szofer swoje spuścił.
— Wypij pan łyżkę mikstury i załóż termometr pod pachę. Jutro niedziela. Trzeba będzie się okrzątnąć, ogolić, wyszorować — jak młodemu kawalerowi przystoi.
— Ale — kawalerowi. I na to byłem za głupi!
— To może pan list do żony napisze?