Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzinę siostry ubezpieczył — miał prawo czynić, co uznał za słuszne.
Protasewicz machnął pogardliwie ręką i zaczął mówić o innych sprawach okolicznych, łgarstwa plotek, skandali, krytyki, obmowy. Na to pan Michał wcale nie reagował i półuchem uważał i gdy gość wreszcie wyjechał, rzekł do Idy:
— Będą mieli na parę tygodni tematu do gadania, ale ty — weź no święcone wianeczki i wykadź dom po tem powietrzu!... Więcej nas napastować nie będą!