Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieściach. Okazało się, że ciągle jeżdżąc i bywając w gronie „kombinatorów“ powiatowych, znał interesy każdego i wszystkich, i wyjaśnił fatalne położenie Bohuszowej.
— Do Moroczny po drodze do powiatu wstępuje Nietyksza, Niekraszewicz i Protasewicz. Ten wziął ją pod specjalną opiekę, bo ma przyległe do Konotopu pastwiska Moroczny bardzo wygodne. Dzierżawi je, a swoje kosi, bo gatunek siana lepszy i ma zbyt do wojska. Nietyksza i Niekraszewicz namówili Bohuszową do żyrowania weksli i do brania wszystkich kredytów... Kobieta jest łatwowierna, gościnna, i bez pojęcia o finansowych sprawach. Wszystko jej można wmówić — na wszystkiem okpić. Ciężką będzie miał wuj robotę — jeśli nie da się namówić na oddanie Moroczny w dzierżawę.
— Komu?
— A chociażby Szyrmiczowi, który kończy termin w Rydwianach, bo hrabia ten folwark obejmuje na siebie. Ma inwentarze i twardy szlachciura.
— A czemu pani Bohuszowa nie sprzeda starego żelastwa ze spalonej gorzelni! — rzekł Sawicki. — Byłem tam — posłał pan