Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

narzędzi, ni służby. Pola brzeziną porosły, łąki łozami, budynki niszczały...
Po wyjściu Niemców, były najścia band różnych — potem przyszło wojsko polskie, potem znowu bolszewicy. Przetrwaliśmy najgorsze wśród błot — w ziemiance, którą Wacław sam sklecił — i doczekaliśmy polskich rządów. Zaczęliśmy się dźwigać. Było trochę zakopanego srebra, trochę klejnotów rodzinnych — sprzedało się, kupiło trochę bydła, koni, narzędzi, zebrało się nieco służby. Ciężko było, ale i radośnie, że to Polska nasza znów jest!...
Wtedy przyszedł podatek majątkowy. Oszacował Wacław wedle rozkazu majątek — wykazał dług bankowy i sumę strat wojennych...
Powiedział inspektor skarbowy, że dług bankowy skasowany jest traktatem ryskim, a sumę strat też skasowano, bo jakoś tak obliczono z sześćdziesięciu tysięcy na szesnaście — jak przeszło przez kilka komisyj. Wacław się nie zmartwił, bo powiada: skasowano dług bankowy rosyjski — skasowano rosyjskie zniszczenie — no, to sprawiedliwie. Ale i majątkowy podatek wyznaczono dwanaście tysięcy złotych. Więc