Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

korcza łozy protiw kołoworota seła Moroczny. Kopcy sypały — w zwony były — prysiahały — i łozy brały — szczob pametały“.
Tłumaczone na polski: od dębu, gdzie dwa nacięcia, do sosny gdzie trzy nacięcia, a potem rzeczką Wesołuchą do wielkiego krzaku łozy naprzeciw kołowrotu wsi Moroczna. Kopce sypali, w dzwony bili, przysięgali i łozy brali, żeby pamiętali. (Autentyczne.)
Jak pan to przed sądem złożył i przeczytali, to moroczańcy od sprawy odstąpili, i stali pana o mir prosić i od tej pory nijakiej już kwestji nie było: bo ten kopiec po dziś dzień nazywa się Królewski Dub — a tamten drugi Królewska Choja, i tak się i wtedy zwali — a znaleźli się starzy ludzie, którym dziady powiadali, że przytem byli — i łozy brali — jako i mnie mój did rozpowiadał. A jak w cerkwi dzwonią — to tu słychać. A ot i Wesołucha przy Królewskiej Choi.
Wpłynęli na bagnistą, krętą strugę i rozejrzeli się po bezkreśnem pastwisku.
— Ileż tu waszego bydła się pasie?
— Kto jego wie, na czysto! — rzekł chłop. — Odrabiamy sto dni pieszych i pięćdziesiąt konnych.