Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy wiadomo panu zajście, które miało miejsce dnia siódmego sierpnia — w domu szkolnym?
— Dnia tego byłem nieobecny w domu.
— Pan zechce to zeznanie swoje podpisać.
Podpisał — i spytał:
— Właściwie co się stało?
— Wedle oskarżenia brata poszkodowanej została ona podstępnie zwabiona do mieszkania nauczyciela, znajdującego się w lokalu szkolnym, urzędowym, o godzinie 21.
W tej chwili w izbie ukazała się Grypa, szlochająca i zawodząca ofiara, i niepytana zaczęła opowiadać:
— Skrzywdzić mnie chciał biedną dziewczynę sierotę. Powiada — przyjdź, to ci przeczytam list — co ci brat przysłał z Hameryki. A cóż ja, głupia — uwierzyłam i poszłam. To mnie do stancji swojej zaprowadził, i stał na rozpustę namawiać, a potem i dusić i ciągać. Broniłam się, ale co ja przeciw jego siły mogę. Och, ja nieszczęsna sierota, aż tu ludzie naszli do sali — po sprawie do niego, więc zamknął mnie na klucz i kazał milczeć — grożąc, i po-