Strona:Maria Rodziewiczówna - Błękitni.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jako też z czeladzi swojej trzech konnych pachołków dawać w razie potrzeby.
«Ze sług tedy i dworzan stali się nieznacznie sąsiadami i bracią szlachtą, których jednak kreski na sejmikach miał kniaź na Holszy pewne.
«Z owego czasu — lat czterdziestu — w papierach, ni w sądach, ni w ludzkiem podaniu niema śladu żadnej waśni. Sumoroki, jak lęg wilczy, sił niepewny, trzymali się gniazda, trzymali się kniaziów na Holszy.
«Około roku 1620-go występuje pierwsze hasło niezgody. Jeden z Sumoroków — a liczą ich wtedy pięciu braci — uczynił ku dobru ogólnemu groblę na trzęsawisku, na drodze ku Czartomlowi kniaziowskiemu, kędy szły ładowne wozy, kupcy i zbrojni, ile że inszej drogi nie było w owe czasy, a trzęsawisko omijać nakładało się tydzień czasu. Groblę tedy Sumorok własnym kosztem usypał, ale też na niej rogatki postawił i myto pobierać począł od wozu i konia.
«Doniosło się to do księcia, a był nim Konstanty, Srogim zwany — i ten rozkazał zaporę znieść, i Sumorokom owego brania myta zaprzestać, gdyż — rzekł — nie będzie Holszański za przejazd swej ziemi słudze swemu płacił.
«Sumorok dobrowolnie usłuchać się wzdragał, tedy zastawę jego dworscy kozacy roznieśli, a jemu samemu, że się sprzeciwiał, słudzy kniaziowscy uszy obcięli.
«Nazajutrz brat jego, Rafał, dworzanin holszański, do kniazia na pokoje szedł i gardła owych kozaków za krew szlachecką żądał. Ale kniaź w złości