Strona:Maria Rodziewiczówna-Dewajtis (1911).djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zjeżdżają wtedy do Hruszowej i obywatele zamożniejsi, i szlachta z zaścianków, i oficyaliści okoliczni, i wszyscy, których serce ciągnie, a Rodziewiczówna podczas nabożeństwa śpiewa po łacinie, odpowiadając księdzu, a potem ugaszcza hojnie we dworze wszystkich przybyłych bez wyjątku.

Z pracą i obowiązkami ziemianki umie ona przedziwnie łączyć twórczość autorską.
Równocześnie prawie z objęciem Hruszowej zbudził się jej talent, zaczęła pisać.
Pierwszą, jej powieścią był »Straszny Dziadunio«, drukowany w »Świcie«, którego to pisma redaktorką była ś. p. Marya Konopnicka.
Niebawem pojawii się »Dewajtis«, i ten już zapewnił sławę jeszcze bardzo młodej podówczas autorce. Za napisanie Dewajtisa uzyskała w roku 1888 pierwszą nagrodę na konkursie, ogłoszonym przez »Kuryer Warszawski«. Z powieści tej bije tak wielka siła i tyle w niej zapału, energii i wiary w niezłomne zwycięstwo, że odrazu imię autorki stało się rozgłośnem.
Od tego czasu ukazywała się jedna powieść po drugiej, z których winniśmy chociażby kilka wymienić: »Hrywda«, »Klejnot«, »Na wyżynach«, »Macierz«, »W głuszy«, »Pożary i zgliszcza«, »Byli i będą«, piękny ponad wszystkie: »Szary proch« i »Rupiecie«, obejmujące mnóstwo ślicznych, drobnych obrazków.
Rodziewiczówna opowiada zawsze w sposób jasny i prosty, a z wielkim zapałem. Wszędzie znaleźć można naukę, radę, wskazówkę, przestrogę, zachętę do wytrwania. Słabych, sennych, chwiejnych piętnuje surowo. Wszyscy jej bohaterowie walczą z trudnymi warunkami, lecz żaden pod ciężarem przeciwności nie upada. Powieści Rodziewiczówny są więc dla ducha pokrzepieniem.
Przedewszystkiem jednakże nawołuje w swych utworach do trzymania się ziemi ojczystej, a potępia tych, którzy po dobrobyt emigrują do obcych krajów. »Żywy, czy umarły — przeklęty ten, co wynosi precz od swoich swe siły, młodość, pracę«. Taki okrzyk znajdujemy w powieści: »W głuszy«.
Radaby, aby każdy tak czynił, jak ona sama uczyniła, aby każdy przy ojczystej glebie stał twardo, jak ona stanęła w Hruszowej. To też takie zdanie w niniejszej powieści, »Dewajtisie«, kładzie ona w usta Marka Czertwana:
— »I mnie taką siłę dał Bóg, żem ziemię tę moją ukochał nad świat cały, i nad młodość, i nad rozrywkę, i nad rodzinę, i dom. Ile duszy starczy, takem ją umiłował. Od łanu do łanu schodziłem ją stopami; przez dzie-