Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

innymi kuglarzami, jednego z nich umówił do siebie, od drugiego kupił parę białych myszy już uczonych, dostał gdzieś kanarka, umiejącego wyciągać kartki z przepowiadniami, wkońcu ku swej radości i uciesze Jerzyka i Zośki nabył małą małpkę. W ten sposób zorganizował cały cyrk, a właściwie budę jarmarczną, z którą postanowił wędrować po całej Rumunji.
Kupił też wóz wędrowny z budą, starego konia z zapadniętemi bokami i pewnego pięknego poranku zabrawszy wszystkich swych artystów i artystki ruszył w świat.
Jerzyk i Zośka nie byli wcale zachwyceni tą zmianą. Woleli być w cyrku z Azrą i Jaromirem, którego nawet pożegnać nie mogli. Sama nietylko że nie lubili, ale bali się go, wszak wiedzieli, że gdyby nie opieka Azry, to Rumun zbiłby ich dawniej nieraz, a teraz byli w jego ręku. Wyprawiając ich w nocy, Azra zapewniała, że niedługo znowu będą razem, że w Jassach Jerzyk ma się uczyć muzyki, a tymczasem ten straszny brodacz znowu ich gdzieś wiezie. Są w kraju obcym, gdzie ich nikt nie zna i oni nikogo nie rozumieją.
Wszystko to przerażało dzieci mocno. Jerzyk zaś coraz bardziej umacniał się w jednem. — Uciec trzeba, koniecznie trzeba, bo inaczej zginą na pewno.
— Wiesz, Zośka — mówił — jak kiedy będziemy przejeżdżali przez wielki las, to musimy wysunąć się z wozu i uciec.
Zośka głową kręciła.
— Co ty mówisz — odpowiedziała — jak ty się z tego wysokiego wozu wysuniesz? Jabym