Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Łakocie ułagodziły słonia, chodził spokojnie wśród publiczności, przyjmując owoce i słodycze jako rzeczy sobie należne.
I dyrektor cyrku chciał mu okazać swą serdeczność, przyniósł więc kilka jabłek, ale Kimi, widocznie zrozumiał, kto go narażał na niebezpieczeństwo, a następnie sprawił dotkliwy ból, i wcale przyjacielsko do swego dręczyciela nie był usposobiony. Jabłka zgarnął swą trąbą, lecz ani jednego z nich nie zjadł.
Rzucał je z pasją na ziemię i deptał nogami, a ostatniem tak wycelował, iż trafił niem w okrągły dyrektorski brzuszek. Tym razem jęknął człowiek, a publiczność wybuchnęła szalonym śmiechem i słoń zdawał się tę uciechę podzielać krążąc wesoło po arenie.
Jerzyk korzystając z zamieszania wsunął się na arenę, wśród widzów i z zachwytem przyglądał się występom słonia. Ktoś z publiczności, dojrzawszy małego artystę obdarzył go paczką cukierków. Chłopczyk podsunął się ku słoniowi i pokazał mu karmelki. Kimi w jednej chwili był przy Jerzyku. Cukierki wziął, z powagą rozwinął je z papierków i schrupał momentalnie, a potem wyciągnął trąbę, objął nią Jerzyka, miękko przytulił do siebie i kołysząc chłopca jak matka, obszedł parę razy arenę, poczem postawił go zwolna koło drzwi i sam zniknął za niemi.
Przedstawienie było skończone.
Nazajutrz w pismach pojawiły się albrzymie artykuły o cyrku Fernanda. Pisano z zachwytem o mądrym słoniu, jednocześnie unoszono się nad niepospolitą grą cudownego chłopca artysty. Opi-