Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach ty — zawołał — co ty będziesz tu donosił, ja ciebie nauczę, ty grafie!
I z pięściami wpadł na Żurawskiego.
Czech posłyszał krzyk i stanął, nie rozumiejąc, o co chodzi, wtem Zośka porwała zostawione przez Cygana skrzypce i podała mu je.
W tejże chwili rozległ się straszny krzyk. Mitro złapał Jerzyka za włosy i rzucił go na ziemię.
Zośka krzyczała przeraźliwie i biegła ku obronie przyjaciela, za nią podążał biedny ślepy, niebardzo rozumiejąc, co się dzieje.
Niewiadomo, na czemby się to wszystko skończyło, gdyby nie zjawienie się niespodziewane Sama. Świsnęła nieodstępna szpicruta, i teraz zkolei krzyczał Mitro; zły chłopak zaraz skorzystał ze sposobności i oskarżył Jurka, że tamten zabrał skrzypce Czecha i że on Mitro bronił własności ślepego.
— Kłamiesz, szczeniaku! — krzyknął Sam. — Znam twoje sprawki i przed chwilą widziałem cię, jak zmykałeś ze skrzypcami. Wynoś mi się tu zaraz, bo cię osmagam jak psa.
Potem zwróciwszy się do ślepego, coś mu długo opowiadał.
Czech wyciągnął ręce do dzieci, stojących zboku, dziękował im, objął ich oboje i tulił do siebie, potem wziął swoje skrzypce i zagrał im na podziękowanie.
Tak Jurek i Zośka zawarli znajomość ze skrzypkiem. W Kijowie byli już dobrymi przyjaciółmi. Prędko poduczyli się trochę po czesku, a grajek cośniecoś mówił po polsku, gdy przez parę lat żył w Polsce, porozumiewali się więc ze sobą doskonale. Jerzyk przylgnął do biednego