Strona:Maria Reutt - W cygańskim obozie.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Psia armja zawyła przeraźliwie i rzuciła się do szturmu. Stuknęły karabiny, z jednej i z drugiej strony padli żołnierze, ale walka nie ustawała. Jenerał zagrzewał słowem i przykładem. Na dany znak dwaj Anglicy przyciągnęli dużą drabinę, oparli o mur, jenerał chciał wejść po niej, lecz w tejże chwili dzielny Chińczyk podskoczył i obalił ją. Anglicy ponowili atak i ostatecznie zwycięstwo było przy nich.
Jeden, drugi i trzeci pies wdzierał się na mury miasta. Sztandaru tylko zdobyć nie mogli, powiewał on wciąż nad szczytem Pekinu, siedzący obok Chińczyk zadawał napastnikom ciężkie razy.
— Naprzód żołnierze Anglji, zdobyć mi ten sztandar! — wołał jenerał. Ogromny owczarski pies, rzucił się na chorążego chińskiego i złapał go za rękę. W tejże chwili małpa skoczyła mu na kark i ugryzła tak boleśnie w ucho iż pies stoczył się z murów miasta. Inni Anglicy skoczyli swemu ku pomocy. A tymczasem mały pudel już był na dachu i trzymał chorągiew chińską w łapie. Miasto było zdobyte.
Jerzyk i Zośka byli zachwyceni i rozbawieni.
Następny numer był: Żołnierze na stanowisku. Na scenie urządzono barykady. Cztery foki miały z poza nich strzelać. Sam podał każdej mały karabin i dał znak. Biedne stworzenia chwilkę wzdrygały się. Sam podniósł szpicrutę. Drgnęły i wyciągając krótkie łapki pociągnęły za kurki. Padły strzały i najbardziej przeraziły samych żołnierzy. Przypadli biedacy do ziemi drżąc ze strachu.
Jerzyk weschnął.
— Co ci jest? — spytała Azra.