Przejdź do zawartości

Strona:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Szkicownik poetycki.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cego tekstu, odczuwa wrogą mu aurę, strefę nieszczęśliwą, jakieś swoje Waterloo?
Nie, najsubtelniejszy nawet z tych nieciekawych prostoskrzydłych nie zadrży mistycznem przeczuciem! Za trudne to dla niego.
A dalej? jakież światy zamknięte są przed nim, jakież ogromy! Poza kuchnią, w której orjentuje się może głucho i łakomie, jest dom, już obcy całkowicie, potem ulica, miasto. Przedmieście, cała Polska, Europa, Ziemia.
Kręgi w kręgach, przestrzenie w przestrzeniach, kuchnie w kuchniach, światy w światach.
Wreszcie i gwiazdy. Niedostrzegalne dla poziomej i niegodnej istoty. Nasz widok, nasz piękny spektakl całonocny.
Ale tu właśnie odwraca się, niestety, złośliwość świata przeciw nam, niedoścignionym, nam, Ludziom.