Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— skroś Bilbii zrazu, a potem — skroś Historyi, co znowu zaznaczają owe naczelne, jak gdyby słupami oznaczone, momenty.
Ale patrzmy dalej: Przy słupach coś się dzieje.
Rusza się przy nich jakieś mrowie ludzkie, do głosu przychodzą kolejno: Mojżesz, Herodot, Liwiusz, Tacyt, Apostołowie, Tamerlan, Cyryl i Metodyusz, Truwery, Luter itd.
Z tej wszakże wysokości, na której trzyma nas poeta, słyszymy tylko oderwane zdania i wyrazy, czasem tylko hasła i okrzyki, jak: »Sion! Sion!« albo: »Roma! Roma!« albo jeszcze: »Do Panonii! Do Panonii!« O uczuciach, o pobudkach, które zrodziły te hasła, nie może tu być mowy. Jest zbyt daleko. Ale i z ruchów tego ludzkiego mrowia trudno nam sobie zdać sprawę. Głębsze ich, mianowicie, psychiczne podniety zostają prawie-że zupełnie po za sferą naszej świadomości.
Te bowiem błyskawicznie rzucane na pole widzenia naszego obrazy, jakimi poeta przedmiot swój interpretuje, dotyczą przeważnie zewnętrznej strony faktów i ukazują nam kul-