Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To wpatrywanie się na klęczkach w przyrodę jest wszakże nietylko hymnem; jest ono także źródłem wszelkiego poznania. Bo przyroda, to i cud, i także — prawda.
»Wszelki kwiat, wszelkie ziółko, trawa«, ma swoją »wewnętrzną prawdę«. »Wszystko to służki są bożego prawa« i »myśli bożej odbicie«: »Ptak, co w niebo leci« i »kwiat, co wonią wieje«. »Cud boży i ład boży w źdźble każdem widomy«.
Stąd owo zadumanie się głębokie, to oczarowanie w przyrodzie; stąd żądza, żeby w niej zagubić i zatracić siebie. »Człowiek chciałby zawiekować w cudzie«.
Poznanie wszakże ładu bożego i myśli bożej w przyrodzie nie ma nic wspólnego z owem ludzkiem poznawaniem, co to wpierw cud rozłoży, zniszczy, zabije, zanim go określić zdoła. Nie jest też rezultatem ludzkich dociekań, które oną »złotą powierzchnię« »okopcić« tylko i zaciemnić mogą.
To jest wprost objawienie się widome Boga, to jest prześwięte »jarzenie się oblicza jego« bezpośrednio w ukorzoną przed cudem tym duszę.