Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bóg uwidomia się poecie przez świat, a świat pojmuje on tylko w Bogu.
Bóg, »Duch duchów«, »Słońce słońc«, źródło, rdzeń i wszechsprawca światów. Z niego moc, z niego ruch, z niego wszechżycie, wszechprawo.
Bóg, to nie materya do filozofowania; to nawet nie materya do dogmatyzowania. To jest materya do hymnu, śpiewanego na klęczkach, z ukorzonem czołem.
— »Bóg! — Na wiek wieków cześć Jemu i chwała!«
Przyroda, świat, to widome objawienie się Boga. To »przeczyste zwierciadło, w którem się odbija jego »jarzące oblicze«.
»Świat«, to »Niezmierzony dwór Boga«, »Przestworze, milionami uiskrzone bryłek«, to »Nieskończoność«. To także nie materya do filozofowania, lecz do uwielbienia.
Jakoż »Na kolanach i w bieli, jak pokorni anieli«, wpatruje się poeta w przyrodę, w tę »złotą powierzchnię«, zwierciedlącą w sobie oblicze Boga, którego »jarzenia się« nie zniósłby twarzą w twarz i bez miłościwej osłony wszechzjawisk.