karcie, jak gdyby nakaz, który z wielką potęgą zdaje się przemawiać do nas:
— Jakakolwiek jest dola wasza — żyjcie!
I jakakolwiek jest męka wasza — żyjcie!
I jakakolwiek jest słabość wasza — żyjcie!
I choćbyście więcej cierpieć mieli, płonąc, niż stygnąc, gorejąc, niż ugasając, — gorejcie, płońcie, a żyjcie!
I porywa nas, i rozżarza w jeden płomień z sobą.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Kiedy Sienkiewicz tworzyć zaczął, poczynał sobie odrazu tak, jak poczyna człowiek, który przystąpiwszy do słabo tlejącego ogniska, chce je rozdmuchać, zasilić.
Człowiek taki uderza przedewszystkiem pokryte popiołem głownie, aby z nich skry dobyć.
Ale »Teka Worszyłły« — pierwszy niemal występ Sienkiewicza z owych czasów, kiedy się jeszcze Litwosem pisał, — ta Teka, której każda karta godzi w ospałość, obojętność, bezruch i bezduch społeczeństwa, nie czem