Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

krwawo, a Natolia gruzem się własnym osypie, wtedy ciężkie łupem czajki, pod falę do Siczy wracają, a zwarty rytm bojowej pieśni rozłamuje się, rozprzęga, rozdłuża, opada. Hej, nie doliczyć już tych gromkich głosów, które go na sobie trzymały!
...Wróg pobity, miód wypity, wszystko się ma ku spoczynkowi i ciszy...
I oto uderza Ukraina w »Podzwonne ku ojcom«, ku błogim »Latawcom siedmiu złotych nieb«.
Przyjmijcie stare kmiecie Boże, stare hospodyny rajskie, te wszystkie dusze junacze, które wojna z piersi wyparła! Których białe ciała pływają po zapienionych krwią Bosforu wodach, których białe kości suszą się na tureckich polach! Przyjmijcie, zbożni ojcowie, junaków dobrych, przemiłych!
I bije »Podzwonne« szeroko, rozgłośnie nad ogromnym stepem, »rozhuk po wodach, po siołach brodzi«. »Ho, ho! Chmury z dalekich odgrzmiewają stron«. A lud miecie pęki płonącego ziela, iżby odstraszyć czartów, mknących jarami na wichrach i zastępujących drogę junakom dobrym, przemiłym...