Strona:Maria Konopnicka - Ludzie i rzeczy.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bandery było tu obchodzone z wielką uroczystością przed kilkoma dniami. Teraz wiała ona zdaleka na tle bezsłonecznego, perłowego nieba, coraz malejąc, topiąc się i niknąc.
Oczekiwano króla pomiędzy pierwszą a drugą z południa, tłumy wszakże obległy brzeg morza już od ósmej rano.
Ruch w mieście ustał, sklepy zamknięto, giełdy nie otwierano wcale, zawieszono roboty w porcie, ani jeden warsztat nie był czynny. Cała waga życia przechyliła się w stronę morza.
Amfiteatralne położenie Genui wybornie służy takim uroczystościom. Jej mury, jej ulice, jej domy, pnące się jedne nad drugiemi, tworzą tyleż pięter olbrzymiego cyrku, na których stoją, leżą, siedzą całe mrowia ludzi.
Są to olbrzymie galerye, z których port i morze widać jak na dłoni. Niemniej od Strega do Ponte Colombo zwalono wszystkie zakamarki, rudery, przegrody, czyniąc na linji tej, najbliżej obiegającej morze, jedno wielkie corso. Rozlał się tedy po niem lud swobodniej, ujmując nieco z tego srogiego nacisku, z jakim parł z razu na pojazdy, wojsko i trybuny.
Port sam już przez się jest widowiskiem niezmiernie ciekawem. Sześć wielkich pancerników włoskich stanęło na kotwicy, po trzy z każdej strony wzdłuż, jeden od od drugiego w pewnem oddaleniu, tworząc ściany odgraniczające tę prze-