śliczne, w warkoczach kwiatki, pończoszki białe, trzewiczki z klamerkami, fartuszek także biały.
— No dobrze! — zawołał Janek! — Ale mi się wyucz różnych krakowiaków, żebym za ciebie wstydu nie miał.
— Już się ty nie bój! — odrzekła rezolutnie Hanusia.
— Ja tam — powiedział Ignaś, — przebiorę się za Podlasiaka. Włożę sukmankę kasztanowatą z wełny takich burych owiec, w domu utkaną, czerwonym sznurkiem po bokach i u kołnierza i u mankietów wyszytą, wezmę buty z podkówkami albo skórznie wiązane rzemieniem na szarawary płócienne białe, wezmę czapkę z siwym barankiem — i już.
— To tam wcale strój nie osobliwy! — zawołał Piotruś. — Miałeś też co wymyśleć!
— A wcale że nie — broniła Ignasia Julka. — Właśnie, że ładny strój! Ja sama przebiorę się za Podlasiankę, spódniczkę wezmę płócienną w drobne kwiateczki, fartuch biały, na to kaftan taki biały za kolana, co się nazywa parcianką, głowę okręcę
Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/56
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.