Przejdź do zawartości

Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem, wracające ze stadkami gęsi dzieci wiejskie zgromadziły się około przydrożnego krzyża, tuż za dworskim ogrodem. Zobaczywszy to Jania, uśmiechnęła się i rzekła: — A oto moi śpiewacy!...
I podeszła ku gromadce dzieci, które ją powitały serdecznie.
Ewunia stojąc wśród klombu róż, patrzyła na nią zdala. Widziała jak Jania głaskała po główkach najmłodsze z dzieci, jak z miłym uśmiechem rozmawiała ze starszemi, jak wreszcie klęknęła pod krzyżem, a za nią cała gromadka. W tejże chwili Jania czystym, dźwięcznym głosikiem zaczęła śpiewać pieśń Karpińskiego: „Wszystkie nasze dzienne sprawy“, a za nią razem małe dziewczynki.
Ewunia była silnie wzruszona. W jej myśli przesuło się jej dotychczasowe życie próżniacze i bezużyteczne, w którem każdy dzień ciężarem był dla niej. Przypomniała sobie te przeziewane godziny, z któremi nie wiedziała co robić, tę pustkę, jaką czuła wśród najwykwintniejszych zabawek, tę przykrość wreszcie, jaką spra-