— No, a z tym kupcem co się stało?
— A cóż! szukali go tymczasem precz po całym świecie wedle królewskiego przykazu.
— A król?
— Król ciągle się frasował, to tu, to tam jeździł po kraju, a co spojrzy na ten biedny naród, co koszuli na grzbiecie nie ma, to się omal łzami nie zaleje; takie litościwe serce miał.
A no, widzą panowie, że król taki smutny, to rada w radę, uradzili żeby wyprawić wielkie polowanie.
Zjechali się różni książęta, różni panowie, różni dostojni goście, nasprowadzali psów, koni, masztalerzów, psiarków, łuczników, naprzywozili łuków i różnej broni takiej, że to ha! różnych rarogów, dojeżdżaczy, sokolników: polowanie takie, że to na całe królestwo sławne. Ucieszył się król tym widokiem, rozweselił, o strapieniu swojem coś nie coś zapomniał, bronie różne czyścić kazał, sfory ogarów sforować, charty na smycze brać, konie kulbaczyć, wozy pod zwierzynę zaprzęgać, aż uderzyli trębacze
Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/125
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.