trzeć, jak też to cudowne ziarno wygląda. Matki prowadziły dzieci, synowie ojców starych i zeszła się tego wielka, wielka moc.
— Musiało to być bardzo ładnie?
— A pewno, że ładnie. Aż król wyjechał na siwym koniu, w bisiór drogi ubranym, z muzyką, z trębaczami i z dworem całym, a za nim sam skarbnik królewski mieszek z ziarnem niósł pod baldachimem z karmazynu, co go czterech pachołków królewskich trzymało. Kiedy wszyscy na skraju pola stanęli, król koronę z głowy zdjął, że to niby prosty siewacz na swej roli staje, i wziąwszy od skarbnika mieszek, wzdłuż bruzdy pięknie wyciągniętej poszedł, czerpiąc z mieszka ręką ono ziarno cudowne i rzucając je w świeżo zaoraną, czarną, pulchną ziemię. A tu zaraz za królem brony szły, co je najpierwsi panowie w onem królestwie prowadzili i ten posiew bronowali, jak zwykle żyto albo i pszenicę, albo insze jakie ziarno. Kiedy już pole zasiane było i zabronowane, król koronę znów na głowę włożył i wrócił z wielką paradą na zamek swój z dworzanami swymi i z muzyką i z trą-
Strona:Maria Konopnicka - Książka dla Tadzia i Zosi.djvu/119
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.