Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


I.

Co to, ciotuchno, czy masz jaką złą wiadomość od wuja, że taka strapiona siedzisz nad tym listem?
— Nie, dziecinko, wiadomości, którą otrzymałam, nie można nazwać złą, ale kłopotliwą. Wyobraź sobie, wuj chce mi przysłać Lili dla skończenia edukacji w kraju.
— I to cię zatrważa? A przecież tyle razy mówiłaś, że pragnęłabyś mieć ją bliżej.
— Bliżej tak, ale nie u siebie.
— Lili jest w jednym wieku ze mną, będziemy mogły razem się uczyć, razem bawić!
— Zapewne, ale ja się Lili boję.
— Boisz się?
— Tak, obawiam się tej jedynaczki, córki miljonera, wychowanej tak daleko, w środowisku przeważnie rosyjskiem, a niezmiernie zbytkowem. Jak ona czuć się będzie w moim skromnym dworku!… Tem więcej, że tęsknota za ojcem, którego podobno fanatycznie kocha, będzie powiększać odrazę do ubogich warunków, jakie tutaj znajdzie.
— Ach, ciociu, czyż tu jest ubogo?