Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pod opiekę Henia?… A cóż ty?…
— Ja wyjeżdżam dziś wieczór.
— Dokąd?
— Do Krakowa.
— Skąd tak nagła decyzja?… przecież ja mam jeszcze dwie kąpiele do wzięcia, mam już bilety abonamentowe!
— To też pozostanie ciocia pod opieką Henia!
— Gdzieżby on chciał!
— A cóż to, ciociu, czy już ja jestem taki nicpoń, że mam nie chcieć choć kilka dni zająć się osobą, która mi przez szereg lat matkowała?
— Ah, tego nie mówię!… Tylko… Co za fantazja Tadzia, żeby tak nagle wyjeżdżać!
— Dostałem list od matki… sprawa tego Pierożka, co wytumanił od niej sześćset koron. Wyjadę dziś po południu. A ciocia zabawi jeszcze ze cztery dni, weźmie swoje dwie kąpiele, do których Henio codzień ciocię zaprowadzi; zje dobry obiadek w kasyno, śniadanie u Lehmana i kolację w mleczarni i będzie cioci tak dobrze, jak nigdy ze mną nie było… Prawdziwie, że to łaska Opatrzności, że on się tak nagle zjawił… Cobyśmy zrobili bez niego?… Bo nie dosyć, że ja muszę przyśpieszyć wyjazd, ale w dodatku mamy ostatnie czterdzieści koron!
— Rzeczywiście uszczęśliwiony jestem, że się tak w porę spotkaliśmy.